Teksty/Fragmenty

A kto umarł…

Posted on

Komisarz Franciszek Murarczyk zatrzymał się przed wejściem do kostnicy. Nie lubił tego miejsca. Bynajmniej nie chodziło o klientów. W swojej pracy naoglądał się trupów i żadne ciało, nawet z poważnymi uszkodzeniami i w znacznym stopniu rozkładu, nie robiło na nim wrażenia – oczywiście jeśli nie liczyć nieprzyjemnych doznań zapachowych. Nie, jego niechęć była głębsza i gnieździła się w jego podświadomości od czasów dzieciństwa. Jego ojciec, również Franciszek, był przez wiele lat szefem prosektorium na Rakowskiej, którego on, szczególnie tuż po śmierci matki, był częstym gościem. Bawił się i odrabiał lekcje wśród zwłok. Nieraz nawet zdarzyło mu się zjeść kanapkę, o której zapomniał w szkole. Tak było do dnia…

Teksty/Fragmenty

Dworzyszcze

Posted on

Twardowski (szkic koncepcyjny: Joanna Wolska)

 

Twardowski podszedł do drzwi dworu, a Feliks ruszył za nim. Duże, podwójne odrzwia były z pewnością kiedyś bardzo okazałe i wspaniale się prezentowały. Teraz były w opłakanym stanie. Deski się wypaczyły, a jedno skrzydło całkowicie opadło i stało opierając się o futrynę. Twardowski szarpnął za klamkę. Drzwi skrzypnęły i runęły na podłogę sypiąc trocinami i wznosząc tuman pyłu. Mag przestąpił próg i znów ryknął na całe gardło.
– Boruta! Gdzie jesteś?!
Nie doczekał się odpowiedzi. Rozejrzał się po dużym hallu. Znajdowały się w nim trzy pary drzwi. Dwoje z nich, po prawej i lewej stronie, prowadziły zapewne do skrzydeł dworu. Twardowski wybrał te, które znajdowały się naprzeciw wejścia. Otworzył je i wszedł w mrok. Feliks wsunął się tuż za nim. Wbrew oczekiwaniom Feliksa, pomieszczanie za drzwiami było niewielkie. Lekko spróchniałe deski podłogi zaskrzypiały pod stopami maga. Było tu kilka zepsutych mebli – wyściełana ławka, dwa rzeźbione fotele bez siedzisk, stolik z trzema nogami i przechylony na ścianę kredens.
Twardowski skierował się wprost do zamkniętych drzwi w głębi pomieszczenia. Szarpnął za klamkę. Zamknięte. Szarpnął mocniej, a potem naparł barkiem. Drzwi zaskrzypiały, z framugi posypała się wyschnięta zaprawa i płatki łuszczącej się farby.
– Chyba sobie żartujesz – powiedział mag.
Cofnął się o krok i z całej siły kopnął w drzwi, które zadrżały, a następnie wleciały do środka razem z futryną.

Teksty/Fragmenty

Ta karczma Rzym się nazywa

Posted on

 

Lel i Polel (szkic koncepcyjny – Joanna Wolska)

W opalizujących pasmach mocy, pośród międzyczasowej pustki, wisiała niewielka, jałowa wysepka. Wyrastało z niej kilka, większych i mniejszych skał, które piętrzyły się wokół największej z nich. To właśnie tu, ukryta w skalnym załomie, znajdowała się jaskinia, z której wycwałował olbrzymi czarny ogier. Jego pojawianiu się towarzyszył ogłuszający ryk ponad 400 koni mechanicznych. Rumak był wspaniały, jego kruczoczarna sierść błyszczała w blasku magii. Każdy szejk naftowy, każdy sflaczały brytyjski arystokrata i każdy podstarzały gwiazdor rocka zapłaciłby dowolną cenę za takiego wierzchowca. Oczywiście pod warunkiem, że nie przeszkadzałoby mu to, że ogier ma trzy głowy.
Koń dobiegł do krawędzi wysepki, skoczył i w tej samej chwili przeistoczył się w olbrzymią sowę. Ptak machnął kilkakrotnie skrzydłami nabierając prędkości i pomknął przez pustkę lawirując między skupiskami dzikiej mocy. Jego celem był Rzym – karczma, nie miasto.

Teksty/Fragmenty

Międzyczas

Posted on

Twardowski i Raróg (szkic koncepcyjny – Joanna Wolska)

Lot trwał niecałą godzinę. Przynajmniej tak wydawało się Feliksowi, który był tak przejęty podróżą, że zapomniał o tym, że jako niematerialny twór nie musiał się obawiać upadku z jakiejkolwiek wysokości. Przez całą podróż trzymał się kurczowo piór na grzbiecie ptaka i starał się balansować ciałem przy nagłych zwrotach, wzlotach i pikowaniach, których nie żałował im Kur.

Teksty/Fragmenty

Uroczysko

Posted on

Uroczysko (ilustr. Joanna Wolska)

– No i co jest takiego ważnego? – zabrzmiał ostry, kobiecy głos.
Szuwar zachwiał się. Upuścił lornetkę i zaczął panicznie wymachiwać łapami. Jego pazury przeorały korę jesionu, ale nie udało mu się zakotwiczyć. Obrócił się na gałęzi i przez chwilę wisiał głową w dół niczym olbrzymi, bezskrzydły nietoperz. A potem spadł.