Wystarczy odrobina wiary
Obudziła się. W jej celi było jeszcze ciemno. To znaczy, nadal nie zapalono jarzeniówki zamontowanej na jednej ze ścian, tuż przy suficie. Lampa paliła się dokładnie przez szesnaście godzin. Potem trwał ośmiogodzinna, sztuczna noc. Dokładnie osiem godzin. Nie miała co prawda zegarka, ale dawno temu policzyła sekundy od „zmierzchu” do „świtu”, a potem odwrotnie i okazało się, że w jej więzieniu obowiązuje ziemska doba podzielona na dzień i noc w stosunku dwa do jednego. Odkryła to jeszcze w czasach gdy nad drzwiami jej celi zawieszona była lampka oliwna. Lampkę zapalano od zewnątrz. Czasem gasła sama z siebie. I nikt jej nie zapalał, aż do kolejnego „wschodu słońca”. Ta lampka była bardzo długo. Potem, na krótko, zastąpiła ją lampa naftowa. Po niej przyszła kolej na żarówkę, którą wymieniono właśnie na tę paskudną świetlówkę. Dziewczynka bardzo jej nie lubiła. Była najgorsza. Nie dawała ciepła, więc mogła ją jedynie usłyszeć. Tak, tylko usłyszeć. To była największa zagadka, która dostarczała jej jako takiej rozrywki. Mierzyła się z nią każdego dnia, głowiąc się nad tym, po co stworzono dla niej tę sztuczna dobę, skoro była kompletnie ślepa. Read More