Teksty/Epizody

Wystarczy odrobina wiary

Posted on

Obudziła się. W jej celi było jeszcze ciemno. To znaczy, nadal nie zapalono jarzeniówki zamontowanej na jednej ze ścian, tuż przy suficie. Lampa paliła się dokładnie przez szesnaście godzin. Potem trwał ośmiogodzinna, sztuczna noc. Dokładnie osiem godzin. Nie miała co prawda zegarka, ale dawno temu policzyła sekundy od „zmierzchu” do „świtu”, a potem odwrotnie i okazało się, że w jej więzieniu obowiązuje ziemska doba podzielona na dzień i noc w stosunku dwa do jednego. Odkryła to jeszcze w czasach gdy nad drzwiami jej celi zawieszona była lampka oliwna. Lampkę zapalano od zewnątrz. Czasem gasła sama z siebie. I nikt jej nie zapalał, aż do kolejnego „wschodu słońca”. Ta lampka była bardzo długo. Potem, na krótko, zastąpiła ją lampa naftowa. Po niej przyszła kolej na żarówkę, którą wymieniono właśnie na tę paskudną świetlówkę. Dziewczynka bardzo jej nie lubiła. Była najgorsza. Nie dawała ciepła, więc mogła ją jedynie usłyszeć. Tak, tylko usłyszeć. To była największa zagadka, która dostarczała jej jako takiej rozrywki. Mierzyła się z nią każdego dnia, głowiąc się nad tym, po co stworzono dla niej tę sztuczna dobę, skoro była kompletnie ślepa.

Teksty/Epizody

Handlarz

Posted on

 

Al’Hamija (ilustr. Joanna Wolska)

Wszedł do swojego gabinetu. Pokój tonął w mroku. Tylko jedna lampa była włączana, ale jej światło skierowane było na blat dużego stołu, na którym znajdowały się pradawne zwoje, pożółkłe mapy krain nieistniejących na Ziemi oraz śmierdzące tuszem wydruki bieżących raportów.
– Po co to spotkanie? – zapytał chrypiący głos za jego plecami.
Zatrzymał się i nie odwracając głowy odparł:
– Poważnie? Rozczarowujesz mnie. Spodziewałem się po tobie mniej wyświechtanych zagrywek. Niech zgadnę, usiadłeś na tym starym fotelu w rogu, tak?
Fotel skrzypnął.
– Aha! Zgadłem!
Roześmiał się. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę wody
– Chcesz coś do picia? Masz straszną chrypę, może zaschło ci w gardle?
– Nie.
– Nie zaschło, czy nie chcesz wody?
– Jedno i drugie – chrypiący głos, wydał się nieco zmieszany.
– Wybacz, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że rozmawiam z Chrystianem Bale. Mogę cię zatem tak nazywać? Chrystian? Chrystek? Prawie jak Chrystus. Co w tej sytuacji, wydaje się dość zabawne, nie sądzisz?