Teksty/Opowiadania/Gdzie Baba nie może

Gdzie Baba nie może cz. IV

Posted on

– Ściągniesz go tu?
– Po co? – odpowiedział pytaniem Boruta, ale gdy zobaczył wilczy uśmiech Jagi, domyślił się od razu. – Nie. O nie! Załatwimy to po mojemu. To moja robota. Ja wymierzam…
– Twoja? Mój drogi, to nie jest twoja robota. Nie pracujesz dla jakiegoś zbłąkańca, tylko dla mnie, więc nie chodzi tu o twoją osławianą sprawiedliwość po śmierci.
– Tylko o twoją zemstę – dopowiedział Boruta.
– Od początku o to chodziło. Mówiłam ci.
– Wiem, ale…
– Ale co? Przysługa za przysługę. Dziękuję za twoją. Jeśli będziesz chciał czegoś ode mnie, to zapraszam. A teraz odpowiedz mi – dasz radę go tutaj ściągnąć?
Boruta zastanowił się.
– Tak. Ale pod warunkiem, że najpierw będę mógł z nim pogadać.
– To coś zmieni?
– Nie wiem. Zawsze daję im szansę, żeby mogli się wytłumaczyć.
Tym razem Jaga się zamyśliła.
– Dobra – powiedziała w końcu. – Ale pogadasz z nim na moim terenie. Nie będę ryzykowała, że wypłoszysz go i zwieje do miasta.
– Zgoda. Jeśli wszystko się potwierdzi dam ci znać gdzie jest, a wtedy będzie cały twój.

Teksty/Opowiadania/Gdzie Baba nie może

Gdzie Baba nie może cz. III

Posted on

Rozejrzał się. Na miejscu, na którym zaparkował swojego Mustanga, stał teraz kompaktowy samochód, któregoś z azjatyckich koncernów. Na pewno należał do jakiegoś przedstawiciela handlowego, bo prawie cały oklejony był logiem firmy Grzybex – muchomorem z wielkim, nakrapianym kapeluszem.
– Szlag! – zaklął Boruta i wyjął cygaro.
W tej samej chwili, drzwi muchomoromobilu otworzyły się i wysiadła z niego pokraczna postać. Miała półtora metru wzrostu, krzywe, łukowate nogi i nieproporcjonalnie długie ręce. Wielka, jajowata głowa pokryta była strzechą rzadkich, prostych włosów, które sterczały na wszystkie strony spod czerwonego kapelusza. Indywiduum, nie licząc kapelusza, całe było ubrane na biało. Miało biały, jednoczęściowy kombinezon, białe rękawiczki, a na stopach białe skarpetki wystające z pasujących jak pieść do nosa, białych, skórzanych mokasynów z frędzlami. Warto nadmienić, że mokasyny były w rozmiarze, który zwykle noszą koszykarze lub półbogowie o posturze Boruty.
– Szlag! – powtórzył Boruta i schował cygaro.

Teksty/Opowiadania/Gdzie Baba nie może

Gdzie Baba nie może cz. II

Posted on

Obudziło go donośne ujadanie psów. Otworzył oczy i przetarł je dłońmi, pozbywając się resztek snu. Leżał jeszcze przez chwilę, a gdy szczekanie się powtórzyło, jęknął i dźwignął się z łóżka.
– Tylko nie ona – mruknął pod nosem. – Cholera, nie mam teraz na to czasu.
Z ociąganiem okrył się czerwonym, frotowym szlafrokiem i powlókł do drzwi wejściowych. Po drodze potrącił kilka stosów książek, które runęły niczym wieżowce w Tokio podczas gościnnych występów Godzilli.
Zatrzymał się przed drzwiami, ziewnął i jeszcze raz przetarł oczy.
– To będzie ciężki dzień – westchnął i przekręcił zamek.

Teksty/Opowiadania/Gdzie Baba nie może

Gdzie Baba nie może cz. I

Posted on

Biegł przez las. Gałęzie młodych sosen i świerków niemiłosiernie chłostały go po twarzy. Nie mógł osłonić się rękoma, bo obie dłonie miał zajęte. W jednaj trzymał karabin, a w drugiej GPS, na którym nieustannie sprawdzał swoje położenie. Próbował się uchylać przed bolesnymi uderzeniami, ale na niewiele się to zdało.
Wracał tą samą trasą, którą tu przyszli. Mimo to, nic nie wyglądało tak samo. Nic nie przypominało drogi, którą szedł ledwie kilkanaście godzin temu. Wtedy to był spacerek. Szybki marsz bez większych niespodzianek. Teraz była to droga przez mękę. Miał wrażenie, że wszystkie drzewa, krzaki, a nawet runo leśne stara mu się utrudnić przebycie tych ostatnich kilkuset metrów. Tylko kilkaset metrów. 378 według wskazań na wyświetlaczu. Tylko tyle dzieliło go od ocalenia. Od miejsca gdzie wczoraj zaparkowali samochody. Wczoraj! Jezu, to było wczoraj, pomyślał. Czuł, że traci zmysły. To niemożliwe! Do tej pory wydawało mu się, że od tego czasu minęły dni, może nawet tygodnie. Ale według wszystkich jego elektronicznych gadżetów, które teraz jakby odzyskały życie po niewyjaśnionej awarii, było to rzeczywiście wczoraj. Nie mógł w to uwierzyć.

Teksty/Opowiadania/999 prawników

999 prawników cz. II

Posted on

Sala sądowa była niewielka, ale z łatwością zmieścili się w niej wszyscy zainteresowani procesem. Po prawej stronie stanowiska sędziowskiego, na długiej ławie, siedział Krokuta razem ze swoją prawniczką. Po drugiej stronie siedziała jakaś kobieta w czerni. Sama.

W czterech ławach przeznaczonych dla obserwujących proces też było pustawo. W pierwszej siedziała nastolatka z pięcio-sześcioletnim chłopczykiem. Wyglądało na to, że są rodzeństwem. Dwie kolejne zajmowało w sumie siedem osób, a wśród nich Balcerek, na którego twarzy gościł błogi uśmiech zadowolenia z siebie. Boruta i Rokita usiedli w ostatniej.